Młodzież na imprezie

Już trzynastolatki chodzą na imprezy, kiedyś zwane prywatkami, a dziś domówkami. Palą, piją, narkotyzują się, uprawiają seks. Opowiadają o tym na forach internetowych, w programach telewizyjnych. A rodzice wzdychają, kręcą z dezaprobatą głowami, ale... pozwalają. Tłumaczą, że zakaz nic by nie dał, bo nastolatek i tak wyszedłby z domu.

Przeraża mnie bezradność współczesnych rodziców i zastanawiam się, z czego wynika. Na pierwszym miejscu wyliczyłabym zwykłe lenistwo, biorące się z braku zaangażowania we własne dziecko, potrzeby zrozumienia i wniknięcia w jego świat, a także niechęci do ewentualnych problemów, reakcji na nie, interwencji. A te ostatnie są konieczne nie tylko wtedy, gdy dziecku zagraża realne niebezpieczeństwo, ale przede wszystkim do wyznaczenia granic. Dzieci potrzebują zasad. Bez nich giną jak we mgle, czując się nie tylko niekochane, ale i niepotrzebne rodzicom.

„Bo nie mam czasu ani siły...”

Drugą wymówką rodziców pozwalającym dzieciom na postawy nieadekwatne do ich wieku, potrzeb i możliwości, jest chroniczny brak czasu. „Porozmawiałabym z córką, ale kiedy? Gdy wracam do domu, ona odrabia lekcje, potem jemy kolację, a później ona idzie spać. Ja zostaję sama z obowiązkami domowymi, i tak codziennie” – znamy ten scenariusz, prawda? Ale czy rzeczywiście nawet w najbardziej zabieganej rodzinie nie można znaleźć godziny na rozmowę? Nie wierzę w takie, jak przedstawione wyżej, argumenty. Czasem, owszem, trzeba zrezygnować z pewnych obowiązków na rzecz innych, ważniejszych, których zaniedbanie może doprowadzić do prawdziwych dramatów, znacznie bardziej brzemiennych w skutkach od nieumycia naczyń czy nieprzygotowania obiadu na następny dzień.

Imprezy? Tak, ale...

Wracając do głównego tematu: czy nastolatek powinien chodzić na imprezy? Tak, jeśli mamy wiedzę zarówno na temat własnego dziecka, jak i towarzystwa jego znajomych. Umówmy się jednak, że trzynaście lat to nie jest wiek, w którym młody człowiek potrafi powstrzymać potrzebę równania do innych i świadomie odróżnia dobre zachowania od złych. To, co dzieje się na domówkach, wyraźnie świadczy o braku dojrzałości nastolatków. O wielu z nich trudno powiedzieć, że bawią się wyśmienicie z głową w klozecie po zbyt dużej dawce alkoholu. Podobnie jak w przypadku dziewczyn zgadzających się na różnego rodzaju pieszczoty (choć właściwiej brzmiałoby – obmacywanki) z chłopakami, których ani lubią ani ich pociągają. Dlaczego więc ulegają? Bo „wszyscy tak robią, bo jestem jedyną, która jeszcze nie spała z chłopakiem, bo nazwą mnie mięczakiem, kiedy nie będę pił”...

Naucz się mówić „nie”

Trudno wytłumaczyć wchodzącemu w okres dojrzewania człowiekowi, że o jego wartości nie stanowi równanie do innych, a jego własny indywidualizm. Nie oznacza to jednak, że jako rodzice musimy niczym potulne owieczki godzić się na wybryki nastoletnich dzieci. Mamy prawo wymagać, i korzystajmy z niego. Najgorsze, co może zrobić rodzic, to spowodować, aby dziecko wyczuwało jego strach. Przed oczekiwaniami, postawieniem nakazu, granicy.

Nie chcemy, aby trzynastolatek chodził na imprezy, bo jest na to jeszcze zbyt niedojrzały i łatwo ulega rówieśniczym wpływom? Więc nie pozwalajmy. Zaproponujmy alternatywę w postaci wspólnego wypadu dziecka i jego przyjaciół do kina, na koncert, do pizzerii. Niech młody ma świadomość istnienia swoich praw, ale z jednoczesną wiedzą, że są one jeszcze ograniczone.

To my jesteśmy rodzicami. Jeśli role się odwracają i dziecko zaczyna rządzić w domu, oznacza to poważny kryzys rodzinny.


Magda Wieteska

Kreator stron internetowych - strona bez programowania